15 lat więzienia za zabójstwo listonosza w Gdańsku-Zaspie w 1997 r.
We wtorek Sąd Okręgowy w Gdańsku ogłosił wyrok w procesie 54-letniego Jarosława W. oskarżonego o dokonanie w maju 1997 r. w Gdańsku zabójstwa 29-letniego listonosza Piotra Z. Prokuratura domagała się 20 lat więzienia, a obrońca podsądnego wnosił o uniewinnienie. Podsądny był obecny podczas ogłaszania werdyktu.
Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu w grudniu 2023 r. Do zabójstwa doszło 15 maja 1997 r. Listonosz z gdańskiej Zaspy Piotr Z. tego dnia roznosił listy, renty, emerytury i przesyłki pieniężne. Miał przy sobie 24 tys. zł, przy czym 17 tys. zł w saszetce. Ostatni raz widziany był rano przed blokiem przy ul. Leszczyńskich. Zamordowano go tego dnia przed godz. 11.
Jak wówczas informowała prokuratura, Piotr Z. zginął od strzałów z broni palnej. Mimo wykonania wielu czynności procesowych nie udało się ustalić sprawcy zabójstwa. Śledztwo zostało umorzone w grudniu 1997 r.
W lipcu 2021 r. śledztwo podjęła Prokuratura Regionalna w Gdańsku. Na miejscu zbrodni została rękawiczka, na której odkryto ślady DNA – jednak nie było wiadomo, do kogo należą. Po latach okazało się, że to ślady nieletniego w 1997 r. (miał wtedy 15 lat) Artura G. – wspólnika Jarosława W. Mężczyzna zdecydował się na współpracę z prokuraturą i opowiedział o zbrodni. Pierwszy – śmiertelny strzał – miał oddać Jarosław W., a później – drugi strzał z uwagi na to, że się zacięła broń – w kark oddał G. Dzięki śladom DNA oraz zeznaniom nieletniego w chwili zbrodni Artura G. śledczym udało się ustalić przebieg morderstwa i oskarżyć Jarosława W.
We wtorek sędzia Lidia Jedynak odczytała wyrok, w którym podsądnego skazano na 15 lat więzienia oraz na 5 lat pozbawienia praw publicznych.
Zdaniem sądu zebrany materiał dowodowy potwierdził, że oskarżony dopuścił się zarzucanego mu czynu w takim kształcie, w jakim wskazał prokurator.
– Na wstępie trzeba wskazać, że organy ścigania wykonały masę pracy drobiazgowej i żmudnej. Po tym ujawniono, zgromadzono i zabezpieczono ten zasadniczy dowód, czyli rękawiczkę ze śladami DNA pana G. Przeprowadziły i zgromadziły cały szereg dowodów, z których na końcu najważniejsze okazały się wyjaśnienia oskarżonego i zeznania współsprawcy, wówczas nieletniej osoby – uzasadniał sędzia Michał Dampc i stwierdził, że wersja przedstawiona przez świadka G. jest jedyna możliwa i prawdziwa.
Zdaniem sądu świadek i współsprawca G. nie miał żadnego powodu, żeby niemal po trzydziestu latach pomawiać Jarosława W. i wymyślać nieprawdziwą wersję. – Nie był w żadnym konflikcie z oskarżonym – dodał sędzia Dampc. Nie groziła mu też odpowiedzialność karna za przestępstwo zabójstwa.
Sąd w uzasadnieniu zaznaczył, że świadek zeznał, że strzelali on i oskarżony. Wersję podaną przez wspólnika i świadka – Artura G. – uznał za w pełni wiarygodną.
Sąd jednocześnie podkreślił, że argumenty obrony przedstawione w mowie końcowej nie były przekonujące i nie wskazały na wątpliwości nie mogące się usunąć. Sędziowie uznali, że materiał dowodowy potwierdza w sposób pewny i niezbity sprawstwo Jarosława W.
Na wymiar kary wpływ miały okoliczności łagodzące, m.in. to, że oskarżony przed laty był tylko raz karany. Wobec niego zastosowano też przepisy kodeksu karnego z 1969 r., który obowiązywał w chwili zabójstwa w 1997 r. Podsądny został też zwolniony z kosztów procesu.
Wyrok jest nieprawomocny. Po ogłoszeniu werdyktu sąd przedłużył też o kolejne pięć miesięcy areszt wobec Jarosława W.
Oskarżający prokurator Zbigniew Niemczyk z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku przyznał po wyroku, że jest drobna różnica między tym, co orzekł sąd, a tym, co wnioskowała prokuratura.
– Chyba dzisiaj najistotniejsza jest ta kwestia, że mam wrażenie, iż chyba wszyscy się spóźniamy. Mówi się, że najbardziej spóźnia się sprawiedliwość, ale dobrze, kiedy przychodzi spóźniona nawet po 28 latach – powiedział Niemczyk i dodał, że nie tylko dlatego, że oskarżony usłyszał, jaką dzisiaj sąd wymierzył mu karę, ale też dlatego, że syn pokrzywdzonego mógł usłyszeć, jak wyglądały ostatnie chwile życia jego ojca. (PAP)
kszy/ joz/ mhr/
